piątek, 3 października 2014

TRZEŹWIEĆ BEZ WSPÓLNOTY AA


  Jaką rolę odgrywa wspólnota AA w życiu trzeźwiejącego alkoholika?
OGROMNĄ. To fakt.
Szczególnie w pierwszych trzeźwych dniach czy tygodniach.

     Kiedy 4 lata temu podjęłam pierwszą, nieudaną zresztą , próbę uwolnienia się od
alkoholu, wokół widziałam samych pijących ludzi.
Dzieliłam ich wtedy na dwie grupy. Pierwsza to menele spod sklepu. W moim mniemaniu daleko mi było do nich. Byli oni niedomyci, pili tanie wino albo ''lewy'' spirytus, a i innymi wynalazkami nie gardzili. Często nie mieli domów i sypiali na klatkach schodowych.
Wzbudzali lęk i obrzydzenie wśród przechodniów, którzy spodziewali się ataku w stylu:
-Eee! Dorzuć piątala!
Druga grupa to ''porządni'' pijacy. Tacy jak ja (he, he) 
Ludzie mający pracę, dom, czasem rodzinę.Upijający się, jednak zazwyczaj zachowujący się poprawnie. Niezaniedbujący swych obowiązków.
Mój problem wówczas, polegał na tym, że nigdy nie słyszałam od tych ludzi żadnej skargi.
Nikt, ani ''menel'', ani ''porządny'' nie narzekał na żadne niedogodności związane z piciem.
Dlaczego więc JA narzekałam? Dlaczego to mnie akurat było źle z moim pijaństwem?
To głupie rozmyślanie spowodowało , że poczułam się bardzo samotna.
Wydawało mi się , że TYLKO MNIE jest okropnie źle z powodu picia. Przecież inni nie narzekali...A ja chciałam sobie odebrać życie!
     Kiedy podjęłam ,przypadkową skądinąd decyzję ,że oto zmieniam swoje pijane dogorywanie na trzeźwe życie, pierwszą myślą było: Jesssuuu, jaka ja będę samotna!
Trafiłam na WSPANIAŁY miting AA, gdzie poznałam ludzi takich jak ja.
To było coś! To mi dodało odwagi.  Już z chwilą ,kiedy podchodziłam do salki przykościelnej, gdzie dwóch stojących tam mężczyzn zapytało mnie z ciepłym uśmiechem czy mogą mi pomóc i czy czegoś szukam, poczułam się spokojniejsza. A niemal w euforię wpadłam, kiedy po wejściu do sali zaraz ktoś do mnie podszedł, przywitał się, wyjaśnił jak to działa...
- Jestem w domu -myślałam- wreszcie wśród swoich.

Tamta próba nie była udana, wytrzymałam w abstynencji zaledwie miesiąc.
Wiele czynników się na to złożyło. Dziś to wiem. Jednak to nie temat na teraz.

Dziś, po trzech latach trzeźwienia bez wspólnoty, wiem jedno.
AA daje ludziom chorym, którzy zaczynają trzeźwe życie, NADZIEJĘ.
Wcześniej wydaje nam się ,że sytuacja jest nie do przeskoczenia: chcemy przestać pić, ale życie na trzeźwo tak bardzo boli,że nie dajemy rady. Poddajemy się i pijemy znów. Do momentu, w którym chęć skończenia z chlaniem jest tak silna,że podejmujemy kolejną próbę. Po to, by rozczarowani niby- trzeźwością , wrócić  do picia. I tak w kółko. Latami...
W końcu stajemy na rozdrożu. Wiemy, że jest coś takiego jak terapia, jak AA, jak mitingi. Wiemy też, że sami nie radziliśmy sobie dotychczas z porzuceniem starego , pijanego życia.
Widzimy już tylko dwie drogi, a nie jak do tej pory- trzy.
Pierwsza droga to chlanie aż do śmierci i życie z tym koszmarnym bólem duszy.
Druga ,to prośba o pomoc czyli AA i terapia.
Trzecia droga-samotna walka, zniknęła. Wiemy już bowiem ,że sami sobie nie poradzimy. Przecież już próbowaliśmy...

AA daje nam również PRAKTYCZNE wskazówki.
Nie być złym, głodnym, spragnionym...Uważać na skrajne emocje, starać się zachować we wszystkim równowagę...Zająć czymś swoją uwagę, co odsunie nasze myśli od alkoholu...Wysiłek fizyczny... I wiele, wiele innych wspaniałych, mądrych i niezmiernie potrzebnych rad. KORZYSTAM Z NICH DO DZIŚ.
A jednak trzeźwieję bez mitingów i bez terapii.
Dlaczego?
Dlatego ,że próbowałam ''z'' i źle się z tym czułam.
Nie chciałam i nadal nie chcę być przede wszystkim ALKOHOLICZKĄ.  Jestem nią, pogodziłam się z tym. Jednak nie chcę żeby moja choroba była punktem głównym mojego życia.

Nie mam i nigdy nie będę mieć odwagi aby powiedzieć próbującemu przestać pić alkoholikowi, że  da sobie radę bez AA.
Nie mam i nigdy nie będę mieć odwagi aby powiedzieć takiemu człowiekowi, że da radę ,ale TYLKO Z AA.

Jestem przekonana ,że można trzeźwieć bez wspólnoty. Uczyć się siebie na nowo, zaglądać w zakamarki swej duszy, ulepszać co się da i przeganiać ''złe duchy''. Naprawdę DA SIĘ.
Może to trudniejsza droga, ale również prowadzi do celu. 
Niektórzy, tacy jak ja, potrafią się obejść bez terapii i bez mitingów, ale(!!!) nie byłabym teraz trzeźwa , gdybym nie spróbowała trzeźwieć kiedyś we wspólnocie. Gdybym dzięki niej nie poznała niektórych mechanizmów choroby.
Piłabym nadal, gdybym nie przeczytała ''Życia w trzeźwości'' i ''ANONIMOWYCH ALKOHOLIKÓW''. Gdybym przez pierwszy rok po zaprzestaniu picia nie rozpoczynała każdego dnia z ''Codziennymi refleksjami''. Wreszcie: gdybym nie wiedziała ,że takich ludzi jak ja jest więcej i, że w każdej chwili mogę się do nich zwrócić o pomoc lub tylko pójść ich wysłuchać...

Jeśli chcesz zmienić swoją pijaną wegetację na radosne, trzeźwe życie zwróć się o pomoc do AA. Czy z nimi zostaniesz czy pójdziesz własną drogą? Czas pokaże.
Bez chociażby podstawowej znajomości zasad , które musisz wdrożyć w swoje nowe, trzeźwe życie, a które to zasady poznasz jedynie we wspólnocie, nie będziesz trzeźwieć.








         





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz