sobota, 14 stycznia 2012

Smutek...


Moje zycie toczy sie w Wielkiej Brytanii.
Zyja tu ludzie wszystkich narodowosci.
Niektorzy musza miec wize.

Wczoraj z ochota  wyszlam do pracy.
Niestety na miejscu dowiedzialam sie,ze
moj kolega zostal poproszony o opuszczenie zakladu.
Dzial personalny zauwazyl,ze jego wiza stracila waznosc.

Czekalam na jakiekolwiek informacje.
Tak naprawde nikt z nas nie wiedzial czy to kwestia  doniesienia
przez niego dokumentow, czy rzeczywiscie przebywa tu nielegalnie...
Przez jakies 2 godziny zylam nadzieja ,ze  T. wroci.
Dopytywalam co chwile naszego menadzera czy juz cos wie.

Niestety. Okazalo sie,ze T. juz do nas nie wroci.
Prawdopodobnie musi wrocic do swojego kraju...
Nie wiem czy pozwolono mu poprostu odejsc czy wezwano policje...

Bardzo lubilam tego chlopaka. Z wzajemnoscia jak sadze.
Ostatnio cos mnie ''ruszylo'' i powiedzialam mu,ze
bardzo lubie z nim pracowac.
Przeczuwalam cos?

Nie jestem wylewna w stosunku do meskej czesci naszego zespolu.
Nie chce zeby zostalo to opacznie zrozumiane.
Z nim bylo inaczej. Poprostu chcialam,zeby wiedzial, ze go lubie
i cenie jako pracownika.
Byla miedzy nami jakas szczegolna wiez.

Jak widac nie tylko smierc moze nas rozdzielic.
Czasem zycie uklada sie zupelnie nie po naszej mysli.
Tracimy kontakt z ludzmi ,na ktorych nam zalezy.

Bylo mi wczoraj naprawde smutno.
Pewnie stad pojawila sie mysl,zeby sie napic...
Nie zrobilam tego, ale pomyslalam.

Pomyslalam rowniez, ze gdybym wiedziala,ze nasze drogi sie rozejda...
Ale tego nigdy nie mozemy przewidziec.
Wiec nie bede sie wiecej bac i bede okazywac swoje uczucia.
Te pozytywne, oczywiscie. Na przyklad sympatie czy szacunek.

Kolejne doswiadczenie  mojego zycia i kolejna nauczka.
Smutno mi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz