wtorek, 31 stycznia 2012

Na zapas...


Zaprosilam do siebie siostrzenice. Ma niespelna 18 lat i kocham
Ja jak corke :)
Mam jednak wrazenie, ze Jej mama, a moja siostra , chce mi zrobic
niespodzianke i tez przyleciec.
Bardzo by mnie taka niespodzianka ucieszyla, ale... martwie sie.
Siostra byla w Polsce moim kompanem do picia. Od zawsze...
Gdyby rzeczywiscie przyleciala, to bedzie to
PIERWSZY raz,odkad trzezwieje ,kiedy sie spotkamy
i nie wypijemy ani kropli( mam nadzieje).
Kiedy 2 lata temu probowalam trzezwiec, a trwalo
to zaledwie miesiac, siostra nie bardzo potrafila to zrozumiec
i czesto lekko wysmiewala moja trzezwosc...
Mam nadzieje, ze jesli przyleci, to historia sie nie powtorzy.

 Bardzo podoba mi sie moje nowe zycie
i nie chce tego spieprzyc.
Bardzo kocham moja siostre i nie chce tez zepsuc naszych relacji.
Oj...
Mam nadzieje,ze wszystko dobrze sie skonczy, ale
przyznaje,ze im wiecej o tym mysle tym bardziej sie martwie.

Na zapas...

wtorek, 24 stycznia 2012

IDEALY NIE ISTNIEJA...



Zauwazylam,ze w ciagu dnia czesto zmienia mi sie nastroj.
Od duzego podekscytowania do totalnie beznadziejnego.
Drazni mnie to. Nie musze byc wciaz szczesliwa i zadowolona
z zycia, ale jakies unormowanie by sie przydalo.

Jest duza szansa na to,ze niedlugo zaczne pracowac nad
programem, ze sponsorka.
Mam nadzieje,ze dam rade i,ze po tych 12-stu krokach
bede wreszcie zyc normalnie. Jak inni ludzie.
Na razie czuje sie ... inna.

Bardzo chcialabym pozbyc sie kilku ...
(nie potrafie znalezc odpowiedniego slowa)
natrectw(?).
Po pierwsze chcialabym bardzo przestac
 reagowac mysla o napiciu sie, na kazde
intensywne przezycie (mile czy nie).
Ochota na alkohol dopada mnie czasem w najmniej
spodziewanych momentach. NIENAWIDZE tego.

Po drugie chcialabym przestac sie ciagle usmiechac.
Moim znakiem rozpoznawczym jest moj wieczny
 usmiech na twarzy!
Fajnie, ludzie mnie lubia, odbieraja pozytywnie, ale
mnie sama strasznie to wkurza.
Wydaje mi sie, ze to taki odruch bezwarunkowy czasem.
Usmiecham sie szczerze, ale obserwuje innych
ludzi i oni na przyklad nie usmiechaja sie za kazdym razem ,kiedy
 mowia ''hello''.
A JA PRAWIE ZAWSZE!
Bo ciesze sie ,ze spotykam kogos z kim zamienie pare slow, albo
tak calkiem zwyczajnie ciesze sie,ze ktos w ogole sie ze mna przywital...
Jest to jednak uciazliwe, bo kiedy akurat sie nie usmiecham, ludzie
pytaja czy wszystko ok, bo jakas smutna jestem.
NIE JESTEM SMUTNA ,TYLKO SIE NIE USMIECHAM!

Po trzecie: chcialabym wreszcie byc SOBA.
Ciezko mi to wytlumaczyc, wiec podam
przyklad. Nawet swiezy, dzisiejszy.
Jade samochodem. Za mna tez jedzie jakies auto.
Siedzi mi ''na ogonie''.
Mimowolnie odbieram to , jako sygnal:
koles sie spieszy.
Dojezdzam do ronda i widze, ze mam po
prawej jakis samochod. Powinnam sie zatrzymac.
ALE NIE. Przejezdzam bo wydaje mi sie ,ze ten koles za mna sie spieszy
i ON BY PRZEJECHAL!
Nie pcham sie pod kola, ale lekko wymuszam pierwszenstwo.
A juz na pewno odbieram sobie i temu z pierwszenstwem, komfort jazdy.

Robie wciaz to, czego inni ( w mojej chorej wyobrazni)
oczekuja ode mnie.
I jestem za to zla na siebie.

Nie ma ludzi idealnych, a ja mimo wielu zmian, jakie
wprowadzam w moje trzezwe zycie,  wciaz staram sie
byc idealna.
A tak w glebi duszy chce byc poprostu dobrym
czlowiekiem, zyc w zgodzie ze soba. Tyle.
Tylko gdzie jest ta granica? Gdzie jest zloty srodek?
Bycie dobrym dla innych wiaze sie czesto z
rezygnacja z wlasnego dobra...
Bycie w zgodzie ze soba, wize sie czesto
z mniejsza lub wieksza krzywda dla innych...

wtorek, 17 stycznia 2012

Wlasnie dzisiaj...



- Właśnie dzisiaj chcę dostosować się do tego co jest, a nie próbować dostosowywać wszystkiego do moich własnych życzeń.

Chcialabym...Ale czasem to silniejsze ode mnie.
Wciaz zdarzaja sie sytuacje,ze wyprowadza mnie z rownowagi jakis drobiazg, ktory
dezorganizuje moj dzien. A przynajmniej jego czesc...
Dzis powodem do zdenerwowania sie byla niespodziewana
wizyta wlasciciela domu, w ktorym mieszkam.
Kto to widzial nachodzic mnie o 8 rano z powodu jakiejs pierdoly???
Zaraz za nim zjawil sie moj EX.
Po co?
Acha...kupil mi dzem!

Czy to normalne zeby takie drobiazgi wyprowadzaly czlowieka z rownowagi?
NIE
Musze nad tym popracowac.

- Właśnie dzisiaj chcę ćwiczyć mój umysł. Chcę poznawać rzeczy godne poznawania. Chcę nauczyć się czegoś użytecznego. Chcę czytać coś wymagającego wysiłku, myślenia, skupienia.

No wlasnie problem w tym,ze nie chcialo mi sie ,wlasnie dzisiaj.
Do poprawki.

- Właśnie dzisiaj chcę ćwiczyć moją wolę na trzy sposoby: zrobię coś dobrego i nie wypomnę tego, ani nie pochwalę się tym. Dokonam co najmniej dwu rzeczy, na które zwykle nie mam ochoty. Nie okażę nikomu że moje uczucia zostały zranione.

Nie chwale sie... ;)

- Właśnie dzisiaj chcę mieć plan postępowania, mogę nie trzymać się go ściśle, lecz spróbuję uchronić się od pochopności i niezdecydowania.

Jednak mnie bardzo draznia wszelkie zmiany, ktore
musze wprowadzac do mojego planu dnia...
Dzis mialam jechac z EX cos zalatwic . Umowilismy sie,ze
zadzwonie do niego jak wroce z silowni.
Ale on musial mi kupic ten dzem! I przywlec sie z nim
jeszcze zanim zdazylam wziac poranny prysznic...Wrrr
W zwiazku z tym najpierw pojechalam z nim, a dopiero
potem poszlam na silownie.
Nic strasznego? Nie dla mnie.

- Właśnie dzisiaj znajdę spokojną chwilę i spróbuję się odprężyć. Spojrzę wtedy na moje życie z lepszej perspektywy.

To mi najlepiej wychodzi :)


Z reszta punktow Programu na 24 godziny - Oaza spokoju jakos sobie radze. Jednak musze nad soba ciagle pracowac.
To moze juz nie walka, ale starcie na pewno.
Starcie dobra( swiadomosc,ze dobrze jest realizowac ten program kazdego dnia ) i zla ( lenistwo, a czasem  automatyczne reakcje sa szybsze niz zamierzone...)




 

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Po kazdej nocy przychodzi dzien...


Powiem tak: kolega, z ktorego powodu bylo mi smutno, jest
nadal w UK.
Skontaktowal sie dzis ze mna i tak bardzo mnie ucieszyla
rozmowa z nim, ze spac nie moge :)

Pomyslalam dzis, po bardzo mile spedzonym popoludniu i wieczorze,ze
nie wybaczylabym sobie, gdybym sie napila na przyklad w ten smutny
piatek.
Gdybym sie napila, wkrecajac sobie,ze mialam powod( w tym
przypadku znikniecie kolegi T.)
to jak ja bym sie dzis czula?
Nie dosyc, ze z bolacym sumieniem, kacem(rowniez moralnym, a moze przede wszystkim),
to w dodatku okazaloby sie ,ze moj powod do picia zniknal!
Kolega T. ma sie dobrze, wiec powodu do chlania nie ma!
To by byl dopiero powod do dalszego pijanstwa!

Oto ostatnich kilka dni czegos znow mnie nauczylo.
Nie mamy pojecia jaki los jest nam pisany.
Czy warto w takim razie zapijac smutki?
Nie warto.
Bo one jutro moga nie istniec.
Wszystko sie moze zmienic...

Czulam sie samotna wczoraj i przedwczoraj
i kilka dni temu...
A dzis kilkoro znajomych skontaktowalo sie ze mna.
A nawet poznalam kogos nowego.

Poslalam kartke swiateczna na adres grupy AA,od
ktorej zaczelam swoje ''leczenie''.
I ktos, nowy, kto byl obecny na mitingu, na ktorym
odczytana zostala moja wiadomosc,
skontaktowal sie ze mna.
Jakiez to mile.
Pewnie nawzajem siebie potrzebujemy.

'' A po nocy przychodzi dzien,
a po burzy spokoj...''

sobota, 14 stycznia 2012

Smutek...


Moje zycie toczy sie w Wielkiej Brytanii.
Zyja tu ludzie wszystkich narodowosci.
Niektorzy musza miec wize.

Wczoraj z ochota  wyszlam do pracy.
Niestety na miejscu dowiedzialam sie,ze
moj kolega zostal poproszony o opuszczenie zakladu.
Dzial personalny zauwazyl,ze jego wiza stracila waznosc.

Czekalam na jakiekolwiek informacje.
Tak naprawde nikt z nas nie wiedzial czy to kwestia  doniesienia
przez niego dokumentow, czy rzeczywiscie przebywa tu nielegalnie...
Przez jakies 2 godziny zylam nadzieja ,ze  T. wroci.
Dopytywalam co chwile naszego menadzera czy juz cos wie.

Niestety. Okazalo sie,ze T. juz do nas nie wroci.
Prawdopodobnie musi wrocic do swojego kraju...
Nie wiem czy pozwolono mu poprostu odejsc czy wezwano policje...

Bardzo lubilam tego chlopaka. Z wzajemnoscia jak sadze.
Ostatnio cos mnie ''ruszylo'' i powiedzialam mu,ze
bardzo lubie z nim pracowac.
Przeczuwalam cos?

Nie jestem wylewna w stosunku do meskej czesci naszego zespolu.
Nie chce zeby zostalo to opacznie zrozumiane.
Z nim bylo inaczej. Poprostu chcialam,zeby wiedzial, ze go lubie
i cenie jako pracownika.
Byla miedzy nami jakas szczegolna wiez.

Jak widac nie tylko smierc moze nas rozdzielic.
Czasem zycie uklada sie zupelnie nie po naszej mysli.
Tracimy kontakt z ludzmi ,na ktorych nam zalezy.

Bylo mi wczoraj naprawde smutno.
Pewnie stad pojawila sie mysl,zeby sie napic...
Nie zrobilam tego, ale pomyslalam.

Pomyslalam rowniez, ze gdybym wiedziala,ze nasze drogi sie rozejda...
Ale tego nigdy nie mozemy przewidziec.
Wiec nie bede sie wiecej bac i bede okazywac swoje uczucia.
Te pozytywne, oczywiscie. Na przyklad sympatie czy szacunek.

Kolejne doswiadczenie  mojego zycia i kolejna nauczka.
Smutno mi...

środa, 11 stycznia 2012

Sens istnienia...

Zyje sobie spokojnie, nawet szczesliwie, wierzac,ze trzezwienie to fajna sprawa.
Co raz wiecej spraw staje sie jasnych, ciesza mnie przyziemne sprawy, zaufalam Bogu.
Powoli staje sie z siebie dumna, co raz bardziej radosna , zaczynam wierzyc ,ze wszystko
 to ma sens i ,ze bedzie dobrze...
I BUM!
Raz po raz slysze o zapiciach mniej lub bardziej znajomych alkoholikow.
Wkurzam sie,  czuje zlosc!

Ale ta zlosc jest spowodowana...strachem.
Bo skoro on/ona zapili, to przeciez ja tez moge...a nie chce przeciez!
I pojawia sie pytanie: jaki to wszystko ma sens? Niedlugo i tak umrzemy.
Dzieci beda i tak zyc kiedys beze mnie, najwyzej z nieco nieszczesliwym dziecinstwem
w pamieci, jakimis niedobrymi wspomnieniami o matce,
moze z jakas skaza psychiczna...
Ale BEDA! Beze mnie, tak czy inaczej.

Jednak serce podpowiada, ze przeciez kocham siebie trzezwa,
kocham moje zycie takim, jakie jest teraz.
Ktos sie napil? Po latach, a moze miesiacach czy dniach, trzezwienia?
Oto kolejna lekcja dla mnie: BADZ CZUJNA.

Na razie jednak wierze, ze warto sie starac o swoja trzezwosc,
o pogodniejsze zycie. Jak dlugo? Nie wiem.
Ale staram sie o tym nie myslec.
DZIS jest najwazniejsze.
Prawda???

sobota, 7 stycznia 2012

Przejasnienie...



Jakiez to wspaniale uczucie, kiedy Twoj mozg zaczyna pracowac.
Kiedy zaczynasz myslec nad soba, swoim zachowaniem, reakcjami.
Dzis wkurzyla mnie kolezanka w pracy. Nie chciala mi pomoc.
W pierwszym odruchu, kiedy zapytala mnie czemu z nia nie rozmawiam, chcialam
na nia nakrzyczec. Wyrzucic z siebie zmeczenie, irytacje i zal do niej.
Zaczelam do niej mowic podniesionym glosem. Ale zaraz sie opamietalam.
Po co mam siebie narazac na niepotrzebne negatywne emocje? A jej sprawiac przykrosc?
Spokojnie wyjasnilam jej o co mam do niej pretensje. Juz do konca dnia rozmawialysmy
w przyjaznej atmosferze.
Gdybym nadal pila, nie zapanowalabym nad soba.
Nie pomyslalabym.
No i mialabym swietna wymowke zeby sie napic :'' kolezanka wyprowadzila mnie z rownowagi'' ...
Prawie codziennie zdarzaja sie sytuacje, ktore potwierdzaja, ze w mojej glowie sie przejasnia. A ja bardzo lubie slonce, szczegolnie wylaniajace sie zza deszczowych chmur.

wtorek, 3 stycznia 2012

Milosc i inne choroby...


Czy alkoholik wie czym jest milosc?
Czy potrafi kochac?

Kiedy pilam wszystko bylo prostsze... Alkohol symulowal moje zachowania,
uczucia, nastroj.

ON, byl ze mna kiedy chorowala moja matka, kiedy pilam i zapominalam odebrac synka z przedszkola, kiedy rano cierpialam na kacu, kiedy znikalam na cale dnie w knajpie...
Nigdy nie okazywal mi jak bardzo martwi go moje picie... Czasem pil ze mna.
Kiedy sie rozstawalismy bylam przekonana,ze on rowniez jest alkoholikiem.
Teraz mysle,ze nie jest. To ja wciagalam go w to gowno.

ON, jest ze mna teraz. Wspiera moja trzezwosc, slucha mnie i popycha do dzialania, nie wysmiewa, rozumie, zawsze chce mi pomoc i doradzic.

Nie mieszkamy razem z jednego powodu: ten sam ON, dobry ,czuly, kochajacy, nie potrafi zyc w poprawnych stosunkach z moim starszym synem. A ja nie potrafie zyc miedzy nimi.

Zyjemy jak przyjaciele, jak brat z siostra.
Czasem wydaje mi sie ,ze nie potrafie zyc bez niego, a za moment chcialabym sie go pozbyc na zawsze.

A ON cierpliwie to wszystko znosi i czeka.

niedziela, 1 stycznia 2012

Dobry poczatek



W czasie, kiedy jeszcze plynelam przez zycie, Nowy Rok byl dniem obietnic skadanych samej sobie: przestane pic, schudne, rzuce palenie, pojde do kosciola, poswiece wiecej czasu dzieciom.
Co roku postanowienia te pozostawaly jedynie postanowieniami...
27 wrzesnia 2011 - moj pierwszy trzezwy dzien. Moj Nowy Rok. Pierwszy dzien lepszego zycia.
Jak sie okazalo do realizacji tego postanowienia nie potrzebowalam fajerwerkow,poniedzialku  czy poczatku miesiaca.
Wystarczylo,ze kolejny raz otarlam sie o dno.

Czy alkoholicy powinni miec jakies dalekosiezne plany? Postanowienia noworoczne?
Na razie obawiam sie planowania przyszlosci dalszej niz przyszly tydzien, a i tak nie planuje go szczegolowo. Nie moge. Przeciez skupiam sie na DZIS i nie wiem czy jutro nadal bede trzezwa. Chce, bardzo chce. Pewnosci jednak nie mam. 
W mojej glowie jest jednak pewien zarys, szkic . Aby nabral barw potrzebuje jednej rzeczy: trzezwosci.