
piątek, 7 listopada 2014
KTO SIĘ BOI ŚMIERCI?
Ten , kto nie radzi sobie z życiem.
Życie duchowe mam w miarę poukładane.
Wierzę w BOGA- w dobrą siłę czy energię, która obejmuje wszystko, co tylko możemy sobie wyobrazić. Nie jest to dobry dziadek siedzący w niebie na tronie. To raczej COŚ, co kumuluje nasze myśli, pragnienia. COŚ z czym możemy się połączyć w modlitwie lub medytacji.
Fizycy kwantowi potwierdzają to, o czym nauczyciele z Dalekiego Wschodu wiedzą i próbują nam przekazać od tysięcy lat: myśl jest falą energii i jak każda energia może niszczyć albo budować. Każda myśl wibruje z określoną częstotliwością, która przyciąga do siebie podobną częstotliwość. Myśli i emocje to fale energii.
Kiedy moje życie zaczęło wyglądać tak, jak zawsze chciałam ,żeby wyglądało, pojawił się we mnie lęk przed śmiercią.
Trochę czasu zajęło mi uporanie się z tym strachem.
Najpierw dotarło do mnie, że nie boję się samego aktu śmierci. Boję się choroby. Jednak nie tylko ze względu na własne cierpienie, raczej z uwagi na związane z nią cierpienie moich bliskich.
Później uświadomiłam sobie, że to nie jest STRACH przed odejściem. Raczej ŻAL.
Jednak punktem zwrotnym był stan , w jakim znalazłam się kiedyś podczas medytacji.
Opuściłam ciało, jednak ciągle było jakby obecne. Co jednak piękniejsze: poczułam niesamowity i trudny do opisania SPOKÓJ i JEDNOŚĆ z tym wszystkim co można określić jako niematerialne .
Było mi niezmiernie dobrze!
Już po medytacji poprawił mi się humor i zaczęłam patrzeć na życie z innej perspektywy.
Był czas, kiedy potrafiłam się tak ''wyłączać'' nawet w pracy. Na kilkanaście sekund, ale jednak. Byłam w tym odmiennym stanie, a równocześnie nadal wykonywałam swoje obowiązki.
Myślę, że ludzie , którzy boją się śmierci nie są szczęśliwi i nie potrafią, z różnych przyczyn, zaznać spokoju w życiu.
Pierwszą rzeczą, którą powinni zrobić to pokochać siebie.
Nie jest to łatwe, ale wiem na pewno, że wykonalne.
Co oznacza to modne ''pokochanie siebie'' ?
W moim przekonaniu to pogodzenie się z tym, czego nie potrafimy zmienić. Nie próbujmy zmieniać świata bo to nam się zwyczajnie nie uda. Ale zmieniajmy siebie.
Postarajmy się pozbyć wszystkich negatywnych cech , myśli i zachowań. Powstrzymajmy się przed ocenianiem wszystkich i wszystkiego. Niech sobie każdy żyje jak chce. Reagujmy tylko wtedy , gdy zachowanie i uczynki innych mają bezpośredni, negatywny wpływ na nas samych.
Doceńmy to, co mamy. Czasem ciężko jest znaleźć jakiś pozytywny aspekt , kiedy wszystko wali nam się na głowę. Warto wtedy przeczytać wiadomości. Chociażby o tym jak żyją dzieci w krajach tak zwanego TRZECIEGO ŚWIATA...
O tym jak ludzie w ubogich krajach są wykorzystywani w pracy, albo o kobietach i dziewczynkach poniżanych, gwałconych, bitych, zmuszanych do małżeństwa i traktowanych jak własność mężczyzny.
Jakiś czas temu, już po doświadczeniu z medytacją, mój młodszy Syn powiedział mi,że nie wyobraża sobie życia beze mnie. Było to w trakcie rozmowy o BOGU, wierze i o tym jak żyć by być spełnionym.
Powiedziałam Mu wtedy, że na pewno kiedyś umrę, ale proszę Go, żeby sobie zapamiętał, że będę wtedy szczęśliwa. Owszem, chciałabym żyć jak najdłużej, ale ponieważ wierzę, że śmierć to nie koniec MNIE, a jedynie przejście do bliżej nieokreślonej krainy spokoju wiem, że będzie mi tam dobrze.
Mówiłam szczerze.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz