
środa, 24 września 2014
WCIĄŻ W DRODZE
Okazuje się,że jednak tęsknię za tym pisaniem. Za tym blogiem, w pisanie którego
włożyłam tyle serca.
Próbowałam stworzyć coś nowego. Zakładałam nowe blogi, o różnej tematyce
jednak to wziąż nie było TO.
Minął rok od ostatniego wpisu.
Wiele się zmieniło, jednak najważniejsze pozostało bez zmian- wciąż jestem trzeźwa.
Czym się zajmowałam? Jak żyłam? Co się zmieniło?
Przede wszystkim ŻYŁAM. Normalnie, w miarę spokojnie.
Mój kochany S. wrócił do naszego domu. Takie oddzielne życie nie było dla nas.
Miało swoje plusy i uroki, ale brakowało nam wspólnej codzienności.
Moja siostrzenica nadal mieszka z nami.
Znajoma, która z nami mieszkała kiedy S. żył osobno, poznała chłopaka i wyprowadziła się do innego miasta.
Moi Synowie, S. , siostrzenica i ja. Oto skład naszej rodziny :)
Obecnie. Bo być może , już niedługo,to się zmieni.
W sierpniu poznałam Córki S.
Przyleciały do nas na wakaje. Było to nasze pierwsze spotkanie.
Obawiałam się,że mnie nie zaakceptują. W końcu to już nie małe dzieci, którymi
można nieco sterować, a już prawie dorosłe dziewczyny.
Niepotrzebnie się martwiłam.
Miały z nami zostać 2 tygodnie, a skończyło się tym,że kupiliśmy im nowe bilety
i przedłużyliśmy ich pobyt o kolejne dwa tygodnie.
Wspaniałe, mądre, inteligentne, dobre i pełne ciepła kobietki.
Nie przesadzę mówiąc,że je pokochałam i szybko stały się bardzo ważną częścią
mojego życia.
Być może wkrótce zamieszkają z nami na stałe. Nie jest to jednak jeszcze nic pewnego.
Zmieniłam pracę. W tamtej się wypaliłam.
Poza tym, żeby więcej zarobić, spędzałam w niej całe dnie. Od 9 do 18.
Mało czasu pozostawało dla rodziny i dla mnie samej.
Od kilku miesięcy pracujemy razem z S. w jednym miejscu.
Na nocnej zmianie, trzy razy w tygodniu.
Resztę dni i nocy mamy wolne.
Idealne rozwiązanie. Możemy teraz poświęcać czas temu, co kochamy.
Rodzinie, sobie nawzajem i sobie samym.
Nadal ćwiczę.
Wreszcie mam czas na czytanie, słuchanie i oglądanie rzeczy, które mnie interesują.
To tyle, z grubsza o tym, jakie zmiany ZEWNĘTRZNE zaszły w moim życiu.
A WEWNĘTRZNIE?
Jest bardzo dobrze.
Alkoholizm nie jest centralnym punktem mojego istnienia.
Szczerze mówiąc nie skupiam na mojej chorobie więcej uwagi niż jest to niezbędnie konieczne.
Po prostu żyję, a alkohol traktuję jak heroinę- wiem, że istnieje. Wiem,że
gdybym chciała mogę ją kupić i użyć. Jednak znając konsekwencje, nie zdecyduję się
na taki krok.
I tyle :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz