
środa, 24 września 2014
POTRZEBA BYCIA POTRZEBNYM
Usiadłyśmy w jej biurze.
Przez moment atmosfera była nieco napięta. Nie rozmawiałyśmy ze sobą przez
ponad rok... Jednak czułam,że M. chce się wygadać.
Czułam,że jest jej źle już wtedy, kiedy kilkanaście dni wcześniej wysyłałam do niej wiadomość. A nie było to zwyczajne : Hej, co tam?
To była długa wiadomość, której treść układałam w myślach od dłuższego czasu.
Chciałam się dowiedzieć co się stało,że z tak ważnej znajomości-przyjaźni wręcz, przeszłyśmy do zdawkowego przywitania mijając się w pracy czy na ulicy.
Nie było mi łatwo, jednak otwarłam się przed nią i napisałam o wszystkich
uczuciach jakie do niej żywię. Od wdzięczności za okazaną nieraz pomoc, do
złości za ignorowanie mnie.
Nie odpisywała dość długo.
Kiedy jednak to zrobiła, napisała szczerze co jest powodem jej niechęci do mnie.
Zawiodłam ją. Miała rację.
Przeprosiłam ją w kolejnej wiadomości i wytłumaczyłam powód swojej
nielojalności.
Nietrudno się domyślić co było powodem. Moje uzależnienie.
Raz, podczas pijackiej imprezy opowiedziałam o czymś co wydarzyło się w jej
życiu naszej wspólnej znajomej.
Pamiętam to doskonale. Rano, po imprezie miałam kaca moralnego.
Przypomniałam sobie jak to chciałam być FAJNA i powiedziałam więcej niż
powinnam.
No cóż. Musiałam się w końcu z tym zmierzyć. Tak naprawdę od początku czułam co jest
powodem jej chłodnego stosunku do mnie...
A teraz siedziałyśmy w jej biurze.
-Nie radzę sobie. Biorę leki. Miewam stany depresyjne, nie chce mi się żyć.
Zatkało mnie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-To się zaczęło od kiedy syn wyprowadził się z domu. Głupie, nie? Przez tyle lat
mnie wkurwiał, tyle kłopotów z nim miałam, sama wiesz, a kiedy się wyprowadził
poczułam się fatalnie... - to była lawina słów. Wyrzucała z siebie to wszystko
i była przy tym taka bezbronna. Wylało się z niej wszystko: żal do mnie, do innych znajomych, do męża, do rodziny, do siebie.
Kiedy skończyła wiedziałam już co powiedzieć, ale chwilę mi zajęło zanim się odezwałam.
- Czujesz się niepotrzebna, co?
-Dokładnie! Wiesz , wcześniej zawsze ktoś zadzwonił, chciał się poradzić albo poprosić choćby o podwózkę, a teraz nic. Nikt mnie nie potrzebuje... Nawet ty. Kiedyś byłam ci potrzebna... Kiedy przyleciałaś do Anglii, ale potem szybciutko zaczęłaś sobie radzić sama.
Umiałaś się wszędzie dogadać. To samo było z M. Ściągnęłam ją tutaj , w dupie sobie rady nie umiała dać. Wszędzie musiałam z nią chodzić i wszystko załatwiać, nawet przez telefon musiałam się za nią podawać bo nie umiała się dogadać po angielsku i co? Zawinęła się z powrotem do Polski i cisza!
Podała jeszcze kilka przykładów ludzkiej niewdzięczności.
Słuchałam spokojnie.
Kiedy wreszcie mogłam dojść do słowa przypomniałam jej, że jeszcze nie tak dawno
narzekała, że znajomi ciągle czegoś od niej chcą. Dzwonią, proszą o pomoc, o radę ,
przetłumaczenie czegoś i pamiętam,że bardzo ją to wtedy drażniło.
Dodałam też,że pamiętając o jej stosunku do wszystkich tych ludzi ,bardzo się starałam,żeby nie narzuać się jej zbytnio ze swoimi problemami i,że dlatego właśnie tak szybko się usamodzielniłam w nowym kraju,żeby o mnie też tak kiedyś nie mówiła.
O dziwo przyznała mi rację i skwitowała:
- Babie nie dogodzisz. Wtedy narzekałam, a teraz mi tego brakuje.
Doradziłam jej,żeby zajęła się czymś pożytecznym. Przypomniałam jej,że jest z wykształcenia pielęgniarką i,że może znajdzie sobie jakieś zajęcie, które by się z tym
wiązało. Na przykład mogłaby się opiekować dziećmi albo starszymi ludźmi.
Rzuciłam jeszcze parę innych pomysłów.
Rozstałyśmy się i podczas kolejnego spotkania okazało się,że rzeczywiście podjęła się opieki nad starszymi osobami i mimo,że jest strasznie zajęta i ma mało wolnego czasu, czuje się szczęśliwsza.
Taka historia. Prawdziwa.
M. nie jest jedyna. WSZYSCY potrzebujemy tego cudownego uczucia, którego doświadczasz, kiedy jesteś komuś potrzebny. Kiedy wiesz,że ktoś cię potrzebuje.
Ktoś chce właśnie TWOJEJ porady, TWOJEJ opinii, TWOJEJ pomocy.
Czujemy się wtedy ważni i wzrasta nasze poczucie wartości.
Pewnie dlatego matki, które większość życia poświęciły wychowaniu dzieci czują się tak bardzo samotne i opuszczone gdy dzieci te dorastają i zakładają własne rodziny.
Kiedy ich opinia nie jest już na pierwszym miejscu.
Dlatego też ludzie, którzy przez większość życia ciężko pracowali wpadają w coś w rodzaju depresji po przejściu na zasłużoną emeryturę. Mało tego. Odzywają się u nich wszystkie możliwe choroby fizyczne, a często wręcz umierają. Usychają z braku zajęcia i braku tego czarodziejskiego uczucia BYCIA POTRZEBNYM.
Z tą potrzebą są związane liczne powikłania. ''Niepotrzebni'', choć w rzeczywistości wcale takimi nie są lub przynajmniej NIE WSZYSCY za takich są uważani, wpadają w jakieś skrajności. Skupiają całą swoją uwagę na czymś, co mogłoby zastąpić im dzieci, pracę czy przyjaciół. Bywa,że wtedy właśnie wpadają w sidła nałogu.
WSZYSCY jesteśmy narażeni na tę pustkę, kiedy kończy się jakiś ważny etap w naszym życiu. Praca zawodowa, wychowanie dzieci, jakieś hobby przestaje nam sprawia radość i porzucamy je z myślą,że zajmiemy się czymś innym po czym okazuje się,że to już nie to samo... Dlatego tak ważne jest zachowanie równowagi.
Nie poświęcajmy jednemu zajęciu całej naszej energii. Oczywiście nie oznacza to,że mamy wszystko robić na pół gwizdka. Nie. Jednak zachowajmy sobie jakąś furtkę. Coś co pozwoli nam żyć kiedy zamkniemy poprzednią.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz