poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Powoli sie przyzwyczajam...



Powoli przyzwyczajam sie do trzezwosci.
Cieszy mnie to, ze alkohol nie zaprzata zbyt czesto moich mysli.
Nie mowie, ze w ogole, nie. Czasem pojawi sie jakis podszept zla,ale
calkiem niezle sobie z tymi szeptami radze.

Teraz, kiedy mam szanse na prace nad programem, dopadaja mnie
rozne watpliwosci...
Moze to choroba alkoholowa probuje mnie odwiezc od jego realizacji?
A moze moj podswiadomy doradca?
Nie wiem. W kazdym razie czuje, ze bede sie musiala poswiecic.
Bede musiala poswiecic swoj czas.
To nie bylby problem, gdyby nie moi synowie.
Mam wrazenie, ze bede ich zaniedbywac, pracujac nad soba.
Wiem,ze bede to robic rowniez dla ich dobra, jednak
mysle, ze nie moge stawiac siebie na pierwszej pozycji.
Wciaz mam dylemat...

Biore telefon, szukam imienia prawdopodobnej sponsorki i...
odkladam telefon. I tak kilka razy dziennie ...
Kiedy mlodszy syn spedzal duzo czasu ze swoim tata, starszy spotykal sie z przyjaciolmi, a
ja siedzialam sobie sama w domku, myslalam,ze program to swietna sprawa!
Jednak teraz, kiedy wszystko wrocilo do normy, zastanawiam sie jak w praktyce bedzie to wygladac.
Czy nie obarcze zbytnio mojego starszego syna?
Przeciez on bedzie musial zajac sie mlodszym ,kiedy bede na mitingu czy na
spotkaniu ze sponsorka.

Smieszne, teraz , kiedy to napisalam, mysle, ze to wszystko to zwykla wymowka.
No i cala ja... Sto mysli na sekunde.

Jednak ,co najwazniejsze, co raz latwiej i przyjemniej mi sie zyje.
Powoli sie przyzwyczajam do siebie-trzezwej.
Nawet sie lubie.

 





czwartek, 12 kwietnia 2012

Promyk nadziei


Do wczoraj  trzezwialam sobie sama. Poza internetowymi znajomymi
mam jeszcze dwie znajome , trzezwe alkoholiczki, z ktorymi moglabym
pogadac na temat naszej choroby.Ale tylko przez skype
albo telefonicznie.
Do niedawna wydawalo mi sie, ze to wystarcza w zupelnosci.
Mam przeciez przyjaciol nie majacych problemu z alkoholem wiec
dodajac tych, ktorych wymienilam, jest tych znajomych dosc sporo.
A jednak zaczela mi doskwierac samotnosc.
Zaczelo mi brakowac rozmow ''na zywo'' z innymi alkoholikami.
Okazywalo sie nieraz, ze moi przyjeciele, nie bedacy chorzy, mimo szczerych
checi, nie rozumieja o czym ja do nich mowie...
Wiec przestalam z nimi rozmawiac na temat alkoholizmu.

Przyszedl moment, w ktorym dojrzalam do pojscia na miting.
Wczesniej balam sie jechac sama do Londynu, ale
przelamalam sie.
Poprosilam internetowych znajomych o pomoc
w znalezieniu sponsorki.
Dostalam numery telefonow do Polakow z AA w Londynie.
Zadzwonilam i poprosilam o praktyczne wskazowki jak dotrzec
ze stacji St.Pancras (jedna z dwoch jakie znam ...) na najblizszy miting.
Ci ludzie tak szybko i w tak przyjaznej atmosferze zorganizowali
wszystko, ze po trzech godzinach od pierwszego wykonanego
 przeze mnie telefonu juz bylam na mitingu.

Czuje ogromna wewnetrzna potrzebe przerobienia , przepracowania krokow.
Samodzielnie przebrnelam przez pierwsze trzy i bardzo mi to pomoglo
w trzezwieniu.
Jednak kolejnych krokow nie da sie przejsc w samotnosci.
Zaczelam odczuwac jakby dyskomfort, ze zatrzymalam sie na
tych trzech.
To tak jakby zaczac ukladac obrazek z puzli, a nie dolozyc ostatnich
kilku elementow mimo posiadania ich!
Tak sie wlasnie czulam.
W sumie to nadal tak sie czuje bo sponsorki jeszcze nie mam.

Tak wielu jest przeciwnikow przerabiania tych krokow, co poplecznikow.
Slyszalam nawet opinie trzezwych alkoholikow, ze po programie
 ludzie dziwaczeja,ze staja sie maszynami ...
Hm...
Byc moze?
Ale dzis czuje potrzebe pracy nad programem.
Jesli cos bedzie nie tak, zawsze moge to przerwac.
Jest jednak promyk nadziei, ze sie uda i, ze stane
sie wolnym od skutkow nalogu czlowiekiem.
Na to licze i w to wierze.

Poza tym znow poznalam nowych ludzi.
Nie jestem sama.
To bardzo wazne.

środa, 11 kwietnia 2012

Spokoj


Uwielbiam spokojne zycie.
Nigdy wczesniej nie rozumialam do konca stwierdzenia mojego Taty : ''niczego
wiecej do szczescia nie potrzebuje, jedynie spokoju''.
Teraz czuje to samo.
Co ciekawe, spokoj ten zalezy od wielu czynnikow.
Na przyklad od towarzystwa , w ktorym przebywam.
Od tego jak spedzam dzien, czasem od pogody.
Ucze sie wprowadzac w swoje zycie jak najwiecej ciszy i spokoju.
Co absolutnie nie oznacza, ze stronie od towarzystwa.
Wrecz przeciwnie.
Ale podswiadomie zle reaguje na ludzi glosnych, krzykliwych
czy wiecznie niezadowolonych i udreczonych zyciem (brzmi znajomo...
''Dezyderata'' w praktyce?)
Jestem spokojniejsza po cwiczeniach w silowni.
Bardzo mnie to odstresowuje i napelnia pozytywna energia.
Mimo fizycznego zmeczenia.

Ten moj spokoj bylby jeszcze pelniejszy, gdybym
miala sponsorke i mozliwosc przerobienia z nia krokow.
Jestem przekonana, ze po gruntownym porzadku zrobionym
w mojej duszy i sumieniu, stane mocniej na nogi.
Jednak moje dotychczasowe proby znalezienia kogos odpowiedniego konczyly sie
niepowodzeniem.
Jedna z poleconych mi kobiet zwlekala z pierwszym kontaktem, nie odpisywala
na maile, wiec stwierdzilam, ze do takiej osoby to ja juz
zaufania miec nie bede. Przestalam do niej pisac.
Nie jest latwo znalezc kogos, kto moglby mi pomoc mi za pomoca skype i telefonu :(

Nie lubie byc sama.
To, co kiedys ,w pijanym zyciu sprawialo mi radosc, teraz zmienilo sie
diametralnie.
Teraz lubie gosci, szczegolnie tych, z ktorymi kiedys nie lubialam
przebywac zbyt dlugo, tych, ktorzy nie pija.
Nie przeszkadzaja mi juz niespodziewane telefony i wizyty znajomych.
Wrecz przeciwnie, bardzo mnie ciesza.
Lubie aktywnie spedzac czas.
Zupelnie odwrotnie niz jeszcze kilka miesiecy temu.
Ciagnie mnie do ludzi , do swiata.
Kiedy pilam , spokojem okreslalam czas, kiedy bylam sama,
nikt mi nie ''trul dupy'', kiedy nie musialam nigdzie isc i niczego zalatwiac.
Kiedy moglam sobie w ''spokoju'' pic.
Co za udreka!
Teraz lubie , kiedy moj dzien jest wypelniony spotkaniami
i sprawami do zalatwienia.
Wtedy jestem spokojna.

Tak bardzo mnie ciesza te trzezwe dni.
Oby bylo ich jak najwiecej!

niedziela, 1 kwietnia 2012

'' Dziekuje, ze jestes...''


Tego dnia, kiedy dziewczyny mialy przyjsc do mnie pospiewac i kiedy
 bylo mi tak bardzo zle, dostalam esemesa:
''Dziekuje, ze jestes Ewelinko.
Twoja przyjaciolka do konca zycia :) ''
To od najmlodszej z nas, ktora dzien wczesniej tak mnie irytowala...
Zaraz do niej oddzwonilam :
''Myszko, dziekuje Ci za tak milego eska.
Bardzo poprawilas mi humor.''
 Ona na to, ze nie ma za co i, ze chce, zebym wiedziala, jak
wazna dla niej jestem :)
Po skonczonej rozmowie podziekowalam Bogu za wysluchanie mojej modlitwy.
Rano, z placzem na koncu nosa ,modlilam sie o spokoj, trzezwosc i o to, zebym
nie zawiodla sie na ''moich'' dziewczynach.
To nie pierwszy raz Bog dal mi znak, ze ze mna jest.
Uwielbiam to uczucie.