sobota, 11 maja 2013

Trzeźwą być


Mój starszy syn miał ostatnio trochę osobistych problemów.
Starałam się go wspierać w tym trudnym czasie, ale czy mi się udało?
Nie wiem.

Wczoraj kolejny raz zwrócił się do mnie o pomoc.
Wczułam się w jego położenie i faktycznie, mógł się czuć fatalnie.

Kiedy wyszedł, ja ciągle jeszcze byłam ''nakręcona'' jego sprawą.
Znów przeszła myśl: napij się!
Taki odruch bezwarunkowy, pozostałość po pijanej przeszłości.

Przestałam myśleć o synku i skupiłam się na sobie.

Jak zwykle w takich momentach pomogły wspomnienia.
Przez sekundę , dosłownie, pomyślałam o tym jak się czułam 
pijąc. Pomogło natychmiast.

Z tymi myślami to jest tak: pojawiają się nagle.
Jakby chciały mnie ''sprawdzić''.
Dam się skusić czy nie?

Nie wyobrażam sobie,że mogłabym się poddać.
Wystarczy tak naprawdę chwilka zastanowienia
i zawsze wygrywa trzeźwość.

Myślę o tych alkoholikach, którzy mimo jakiegoś okresu 
trzeźwości decydują się napić.
Nie potępiam ich, absolutnie nie.
Tylko zastanawiam się co nimi kieruje?
O ile na początku, przez kilka pierwszych miesięcy
faktycznie ciężko jest się nie napić, tak
z czasem, kiedy już wyraźnie widać różnicę między
okresem chlania a trzeźwością, nie jest to już 
spowodowane ''odruchem'' ?

Według mojego doświadczenia wynika,że ...
po części jest to świadoma decyzja.
ALBO taki alkoholik jedynie nie pije, ale
nie pracuje nad sobą w żaden sposób.

Podziwiam ludzi, którzy zapijają i wracają 
do trzeźwości. Naprawdę.
JA nie wróciłabym. 
Albo zajęłoby mi to spooooro czasu.

Znam alkoholików, którzy nie piją, ale
mają wstręt do jakiegokolwiek skupiania
się nad tym.
Nie są w AA, ani w żaden inny sposób nie 
starają się zachować tej trzeźwości na dłużej.
Niby wiedzą,że są alkoholikami, niby
nie piją, ale co kilka tygodni lub miesięcy
zapijają.
Niekoniecznie upijają się.
Ale piją.

I co to jest?
Udawanie przed samym sobą.
Tak będą trwać te chwilowe wyskoki , dopóki
znowu coś nie pierd@lnie w ich życiu na tyle,żeby
się opamiętać na dłużej.

Tu się sprawdza powiedzenie,że żeby się odbić od dna
trzeba najpierw porządnie o nie walnąć...

Każdy trzeźwy alkoholik (naprawdę trzeźwy)
którego znam, ma za sobą jakieś dramatyczne przeżycia, 
paskudne wspomnienia z pijanego okresu,które
pozwalają im zachować trzeźwość.
Uświadomiłam sobie,że nie znam NIKOGO, kto
mimo niewielkich strat spowodowanych chorobą,
tę trzeźwość zachowuje...

Czy to oznacza,że człowiek, który
niewiele jeszcze przeżył i niewiele stracił 
z powodu alkoholu, nie ma szans na zachowanie 
trzeźwości?

Tak wynika z mojego doświadczenia...
Poszłabym na miting o takim temacie :)
Mimo,że zwolennikiem AA niby nie jestem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz