Mój starszy syn miał ostatnio trochę osobistych problemów.
Starałam się go wspierać w tym trudnym czasie, ale czy mi się udało?
Nie wiem.
Wczoraj kolejny raz zwrócił się do mnie o pomoc.
Wczułam się w jego położenie i faktycznie, mógł się czuć fatalnie.
Kiedy wyszedł, ja ciągle jeszcze byłam ''nakręcona'' jego sprawą.
Znów przeszła myśl: napij się!
Taki odruch bezwarunkowy, pozostałość po pijanej przeszłości.
Przestałam myśleć o synku i skupiłam się na sobie.
Jak zwykle w takich momentach pomogły wspomnienia.
Przez sekundę , dosłownie, pomyślałam o tym jak się czułam
pijąc. Pomogło natychmiast.
Z tymi myślami to jest tak: pojawiają się nagle.
Jakby chciały mnie ''sprawdzić''.
Dam się skusić czy nie?
Nie wyobrażam sobie,że mogłabym się poddać.
Wystarczy tak naprawdę chwilka zastanowienia
i zawsze wygrywa trzeźwość.
Myślę o tych alkoholikach, którzy mimo jakiegoś okresu
trzeźwości decydują się napić.
Nie potępiam ich, absolutnie nie.
Tylko zastanawiam się co nimi kieruje?
O ile na początku, przez kilka pierwszych miesięcy
faktycznie ciężko jest się nie napić, tak
z czasem, kiedy już wyraźnie widać różnicę między
okresem chlania a trzeźwością, nie jest to już
spowodowane ''odruchem'' ?
Według mojego doświadczenia wynika,że ...
po części jest to świadoma decyzja.
ALBO taki alkoholik jedynie nie pije, ale
nie pracuje nad sobą w żaden sposób.
Podziwiam ludzi, którzy zapijają i wracają
do trzeźwości. Naprawdę.
JA nie wróciłabym.
Albo zajęłoby mi to spooooro czasu.
Znam alkoholików, którzy nie piją, ale
mają wstręt do jakiegokolwiek skupiania
się nad tym.
Nie są w AA, ani w żaden inny sposób nie
starają się zachować tej trzeźwości na dłużej.
Niby wiedzą,że są alkoholikami, niby
nie piją, ale co kilka tygodni lub miesięcy
zapijają.
Niekoniecznie upijają się.
Ale piją.
I co to jest?
Udawanie przed samym sobą.
Tak będą trwać te chwilowe wyskoki , dopóki
znowu coś nie pierd@lnie w ich życiu na tyle,żeby
się opamiętać na dłużej.
Tu się sprawdza powiedzenie,że żeby się odbić od dna
trzeba najpierw porządnie o nie walnąć...
Każdy trzeźwy alkoholik (naprawdę trzeźwy)
którego znam, ma za sobą jakieś dramatyczne przeżycia,
paskudne wspomnienia z pijanego okresu,które
pozwalają im zachować trzeźwość.
Uświadomiłam sobie,że nie znam NIKOGO, kto
mimo niewielkich strat spowodowanych chorobą,
tę trzeźwość zachowuje...
Czy to oznacza,że człowiek, który
niewiele jeszcze przeżył i niewiele stracił
z powodu alkoholu, nie ma szans na zachowanie
trzeźwości?
Tak wynika z mojego doświadczenia...
Poszłabym na miting o takim temacie :)
Mimo,że zwolennikiem AA niby nie jestem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz