Myślałam ostatnio nad swoim zachowaniem oraz nad tym , co jeszcze mogłabym
w sobie poprawić-zmienić na lepsze.
Robiłam to z czysto egoistycznych pobudek. Wszyscy chyba wiemy,że im
lepiej funkcjonujemy z innymi ludźmi, tym lepiej nam samym ze sobą.
I odwrotnie :)
Tak więc męczyła mnie nieprzyjemna atmosfera w pracy ,którą
sama poniekąd nakręciłam.
Razem z innymi pracownikami byliśmy przeciwko naszej szefowej.
Szefowa: kiepski menadżer; zbyt wrażliwy człowiek jak na to,że ma
rządzić; zbyt wystraszona ludźmi ''siedzącymi'' wyżej, aby wywalczyć
cokolwiek. Nie szanująca SIEBIE zupełnie w relacjach z osobami będącymi
nad nią, ale traktująca swoich pracowników jak półgłówków.
Uważająca się za jedyną osobę, która może ogarnąć nasz dział...
Wkurzająca jednym słowem.
ALE!
Wspaniała koleżanka, zawsze można na niej polegać w prywatnym życiu,
dobra, spokojna, chętna do pomocy w każdej sytuacji.
Postanowiłam jakoś tę niezręczną sytuację rozwiązać, bo miałam wyrzuty
sumienia będąc w komitywie z innymi, przeciwko J.
Przecież ta sama drażniąca mnie nie raz szefowa, wielokrotnie
pomogła mi prywatnie...
Była kiedyś fajną koleżanką, z którą spędzałam dużo czasu.
Ale nakręcona przez samą siebie i znajomych z pracy, odwróciłam się
od niej.
Teraz staram się to naprawić.
Zrozumiałam jej dziwne zachowanie i wybaczyłam jej
drobne świństwa, które mi zrobiła.
Przecież NIKT nie jest ideałem. Każdy popełnia błędy...
A biorąc pod uwagę jej dobre i złe uczynki, dobro ma przewagę.
Powiedziałam jej ostatnio,że jest dobrą koleżanką.
Zaskoczyłam ją.
Zapytała czemu tak sądzę.
Odpowiedziałam,że ZAWSZE można na nią liczyć. PRYWATNIE.
Ucieszyło ją to. Widziałam to w jej oczach :)
Niedługo odwiedzi mnie w domu i wtedy, mam nadzieję, delikatnie
powiem jej dlaczego ostatnio byłam dla niej nieprzyjemna.
Kolejna sprawa to dziewczyna , którą w sumie traktuję jak
młodszą siostrę.
Ostatnio nieładnie mnie potraktowała.
Nie opisując szczegółów - skończyło się tym,że powiedziałam jej,że
nie chcę mieć takich znajomych jak ona.
Bo to prawda.
Nie chcę mieć ''przyjaciół'', którzy mnie nie szanują.
To też uważam za swój mały sukces. Mimo,iż jest efektem
mniej przyjemnej sytuacji.
Wreszcie nauczyłam się walczyć o swoje, nie nakręcając się
niepotrzebnie.
No. Może nie : ''nauczyłam się'', a wciąż ''się uczę''.
Jednak pierwsze małe kroczki za mną.
Nie tak dawno żyłam ''pod innych''.
Teraz żyję dla siebie.
Wyraźnie widzę różnicę.
Żyję dla SIEBIE, ale tym samym jestem lepszym człowiekiem
dla innych.
:)