poniedziałek, 5 listopada 2012

''Ty tez jestes Bogiem, tylko wyobraz to sobie...''




Wszyscy potrzebujemy zasad.
Ja tez. 
 JA, to moze i bardziej niz kazdy inny, zdrowy , czlowiek.

Jakis czas temu powiedzialabym o sobie :''nawrocilam sie, uwierzylam w Boga''.
I bylaby to prawda.
Nadal w Niego wierze.
Tyle, ze szukajac do Niego drogi, szukajac odpowiedzi na pytania dotyczace wiary,
Boga, Jezusa, sensu zycia...Trafilam na ksiazki, ktore poprzewracaly moje
zycie wewnetrzne do gory nogami...

Musialam to ''przetrawic''. Nie lubie przywlaszczac sobie cudzych opinii, sadzac, ze
to moje wlasne.
Lubie SAMA dochodzic do wlasciwych (przynajmniej dla mnie samej) wnioskow.
Od kilku dni przeczuwalam, ze zmierzam w dobrym kierunku.
Dzis rano obudzilam sie z pewnoscia, ze MAM! Mam swoje wlasne, swieze spojrzenie na swiat. Na WIARE, Boga, sens istnienia.

Pisze o tym, bo musze.
Kazdy moj wpis w tym blogu istnieje, poniewaz MUSIALAM go napisac.
Potrzeba przelewania w literki moich mysli jest ogromna.
Czasem kilka dni musze czekac, zeby cos napisac.
Praca, synowie, dom... Czyli tradycyjny brak czasu powoduje, ze nie moge pisac za kazdym razem, kiedy czuje taka potrzebe.
Teraz pomyslalam,ze mnie to wlasciwie czasu nie brakuje...Tyle, ze lubie pisac w ciszy.

Wracajac do tematu.
Dopoki nie doswiadczylam na wlasnej skorze chwilowego braku jasno
okreslonych zasad, nie zdawalam sobie do konca sprawy, jak wazne dla nas jest
zycie wg JAKICHKOLWIEK norm... Nie myslalam, ze zycie bez wlasnego, czytelnego
schematu, moze byc az tak uciazliwe...

Czytelniej:
 Jestes katolikiem. Co niedziele siedzisz w kosciele, modlisz sie,
wydaje Ci sie , ze wierzysz w Boga, wierzysz w to, co wpaja Ci ksiadz, rodzice, wszyscy dookola.
Wierzysz, ze Bog to lepsza od nas postac, ale POSTAC, ktora ma ogromny wplyw na Twoje zycie. Ktora POMOZE CI , w razie potrzeby, wyciagnie z tarapatow...Albo/ I , ze masz tzw. ''ciezkie zycie'' bo Bog Cie kocha. Bo chce ,zebys nosil swoj krzyz, a im ten krzyz ciezszy, tym dobitniej swiadczy  o tym jak BAAARDZO Bogu na Tobie zalezy...
Czyz nie tak nas, POLAKOW, KATOLIKOW uczy sie ''wiary'' ?
I nagle dowiadujesz sie, ze Boga nie ma...Nie ma nikogo, kto jakas nadprzyrodzona
sila wyciagnie Cie z dolka...Nikt nad Toba nie czuwa, a Twoje ciezkie zycie, to Twoj wlasny wybor...
BOLI?

To tylko przyklad.
To nie musi byc prawda.
Chcialam tylko przyblizyc stan, w jakim bylam przez ostatni czas.

Bylam w prozni emocjonalnej.
Musialam sobie stworzyc nowy swiat.
Okazuje sie, ze moze i jest nowy, ale tak naprawde oparty na starych zasadach.
MOICH zasadach.
MOICH przekonaniach.
A MOJE przekonania sa takie:
Musimy zyc tak, zeby byc jak najbardziej szczesliwym WEWNETRZNIE.
W MOIM przypadku szczescie wewnetrzne to zycie w zgodzie ze soba.
Czuje sie WYSMIENICIE, kiedy moge powiedziec o sobie, ze jstem dobrym czlowiekiem.
Bardzo sie staram nie krzywdzic innych ludzi.
Jednak nie dam sobie wejsc na glowe.
Nie klamie. Ale nie mowie prawdy, jesli tak jest lepiej dla osoby, ktora mnie slucha...

NIE OKLAMUJE SIEBIE.
I to jest chyba najwazniejsza sprawa.
Skoro czuje sie szczesliwa cwiczac w silowni,
 spotykajac sie ze znajomymi raz na jakis czas,
nie pijac alkoholu, nie palac papierosow,
zwracajac uwage na to co jem, pozwalajac sobie na drobne dziwactwa,
przytulajac moje dzieci,
 okazujac S.,ze go kocham,
To dlaczego mam udawac, ze jest inaczej?
Nie jest MOIM marzeniem dojscie do fortuny.
Posiadanie suuuper wypasionego auta, markowych ciuchow, willi z basenem.
MOIM marzeniem jest jedynie spokojne, radosne zycie.
Sprawianie sobie i bliskim przyjemnosci drobnymi sprawami.
Tyle.

Zdalam sobie sprawe z tego, ze taka potrzeba ZAWSZE we mnie tkwila.
Ale pijac nie zdawalam sobie z tego sprawy.
Na zewnatrz dazylam do tego, do czego dazyla wiekszosc znajomych:
kasa, pelne szklo, pokazywanie sie w kosciele, zachowanie szczuplej sylwetki,
fajne ciuszki, ozdoby, buty, auto..., kochajacy facet u boku...
Wazne bylo wszystko to, co bylo NA ZEWNATRZ.
I tak naprawde NICZEGO , do czego wtedy dazylam, nie udalo mi sie osiagnac na dluzej...
Mialam dlugi, brakowalo alkoholu, ciuchy z lumpeksu, figura slonia ;), niedziela spedzona na kacu albo na poszukiwaniu mozliwosci napicia sie...
Tak bylo...

Im bardziej skupiamy sie na swoim wnetrzu, w pozytywnym tego
slowa znaczeniu, tym latwiej przychodzi nam zdobycie
tego, co  na zewnatrz..., a co wczesniej przychodzilo nam z takim trudem...

Przyklad:

JESTEM KOBIETA
Jasne, ze chce dobrze wygladac :)
Nie oszukujmy sie. Nie jestem zachwycona, kiedy waze wiecej niz chce :)))
ALE!
Zapisalam sie na silownie , zeby pomoc sobie przestac myslec o alkoholu.
Zaczelam w zwiazku z tym inaczej jesc, bo jedzac tak, jak
wczesniej, wygladalabym jak Pudzianowski :)))
Zmienilam swoj tryb zycia, sposob jedzenia nie dlatego, zeby SCHUDNAC.
Chcialam przestac pic.
Nie bylo dla mnie wazne ile waze i jak wygladam...Mialam powazniejszy problem.
Ale te zmiany spowodowaly, ze schudlam.
Mimo woli...

Zaczelam sie modlic bo potrzebowalam czyjejs pomocy, zeby
 uporac sie z chlaniem...
Nie bylo moim zamiarem nawrocenie sie, zeby LUDZIE widzieli, ze
jestem ''wierzaca'', tak jak to bylo wczesniej...
A jednak skonczylo sie tym, ze ludzie jednak to widza...
A nie przesiaduje w kosciele i mowie wprost, ze katoliczka sie nie czuje...

I tak jest ze wszystkim. Z pieniedzmi, kochajacym mezczyzna, przyjaciolmi...
Kiedy przestalam sie skupiac na tym, ze CHCE TO MIEC, zaczelam to zdobywac...

Zycie jest pokrecone.

Ale doszlam do wniosku, ze WSZYSTKO jest mozliwe.
NAPRAWDE.
Tylko musimy sami ze soba byc szczerzy.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz