
środa, 30 maja 2012
Wiara w ludzi
Od rana mam ciezki dzien.
Mialam nadzieje, ze w pracy, z ludzmi ,bedzie mi razniej i przejdzie mi zly nastroj.
Ale sie pomylilam.
Na ''dziendobry'' kolezanka, a rownoczesnie moja szefowa, zapytala mnie
co u mnie.
Szczerze? Nie chcialo mi sie nawet gadac.
Jednak odpowiedzialam jej, ze mam zly dzien.
Jestem niewyspana, zle sie czuje i w dodatku mam problemy.
Od slowa do slowa z grubsza opowiedzialam jej co i jak.
Jej reakcja : Uhm..., no tak...Wiem o co chodzi.
TYLE.
Zaraz sobie pomyslalam,ze trzeba bylo jednak sie nie odzywac.
Rownie dobrze moglam sobie pogadac do lustra.
Zirytowala mnie jej reakcja.
Uwazam ja za swoja ...dobra kolezanke ( musze sie oduczyc uzywania slowa ''przyjaciolka'' w stosunku do dziewczyn, ktore sa jedynie moimi dobrymi kolezankami!), a jej reakcja na moje problemy byla rownie przejmujaca ,co spuszczenie wody w kiblu.
Pozniej przyszla kolejna kolezanka, dziewczyna jest ze SRI LANKI i mamy ostatnio fajny kontakt ze soba.
Od razu zorientowala sie ,ze cos ze mna nie tak.
Zapytala: ''Co jest z toba nie tak ?'' ( to dla mnie spooora roznica : ''co jest nie tak'', a ''co tam u ciebie'', prawda? )
Mowie jej, ze sie martwie, bo nie wiem co bedzie dalej z moim dotychczasowym domem.
Jej reakcja po chwili zastanowienia: '' Nie martw sie. W razie klopotow zamieszkacie w naszym domu. Pomiescimy sie. A poza tym pamietaj, ze jak bedziesz potrzebowala jakiejkolwiek pomocy, chociazby przy przeprowadzce, to ja i moj maz Ci pomozemy''
Gdyby nie fakt, ze nie chcialam ,zeby mnie wziela za jakas wariatke, to chyba bym sie poplakala ze wzruszenia.
Dziewczyna, ktora znam od kilku miesiecy ma do mnie lepsze podejscie niz ''przyjacioleczka''.
Ta sytuacja uswiadomila mi gdzie tak naprawde jest miejsce w moim zyciu dla ''przyjaciolek''.
Nie mialam specjalnie duzo roboty, wiec przemyslalam sobie pare spraw i zrobilam maly remanent w swoim umysle i ... sercu.
JESTEM SZURNIETA.
Te dziewczyny (wszystkie trzy), ktore wydawaly sie byc mi bliskie, tak naprawde sa jedynie blizej niz reszta ludzi, ktorych znam.
Przeciez nie czuje, ze moge do ktorejkolwiek z nich zadzwonic np. w srodku nocy, bo mi zle...
Albo nie moge opowiedziec im o swoich prawdziwych uczuciach, bo albo sie poobrazaja na amen, albo w najlepszym wypadku uznaja ,ze mam cos z glowa.
Przeciez fakt, ze gadamy o wszystkim i o niczym , nie swiadczy o tym,ze to co nas laczy to przyjazn!
Po tym rozrachunku i poukladaniu sobie wszystkich relacji na wlasciwym miejscu, poczulam sie lepiej. Poczulam jakby...ulge.
Na moment.
Okazalo sie, ze jedna z moich wspolpracownic SKLAMALA
W ZYWE OCZY naszej szefowej , ze kilka dni wczesniej, bedac ze mna i dwoma innymi dziewczynami na zmianie, musiala WSZYSTKO ROBIC SAMA.
No to mnie dopalila!
Pomine szczegoly, bo sa nieistotne.
To co mnie wkurzylo i to ,co mnie w sumie przerazilo, to to, ze
istnieja ludzie, ktorzy naprawde potrafia perfidnie klamac!
Po co?
Jak mozna tak zyc?
Juz nie twierdze, ze wszyscy musza mowic zawsze prawde, przeciez nie zawsze wypada..., ale klamac bez powodu, nie martwiac sie o to,ze przeciez to klamstwo wylezie na wierzch predzej czy pozniej, to juz dla mnie przegiecie.
Dalsza czesc dnia byla jeszcze gorsza.
Zachowanie zaklamanej znajomej podwazylo moja ledwo powstala opinie, ze jednak istnieja dobrzy ludzie na swiecie, ale to co mialam zobaczyc za chwile...Zbilo mnie z nog.
Znajoma z innego dzialu zareczyla sie. Zajebiscie!
Tyle, ze ten facet okradl ja trzy razy i ze skradzionymi z jej konta pieniedzmi znikal na kilka lub kilkanascie dni.
WSZYSCY o tym fakcie wiedza. A napewno wszyscy POLACY pracujacy tam, gdzie ja.
Moja reakcja na te wiadomosc? Powiedzialam,ze nie rozumiem tych dziewczyn.
Wiaza sie z lobuzami, a potem sa nieszczesliwe przez cale zycie.
Oczywiscie wszyscy sie ze mna pieknie zgodzili :)
Ze ten facet to szuja! Ze ona to pewnie sie z nim zareczyla z powodu tego, ze to przeciez ANGLIK ( oooo maaatko) i tym podobne teksty.
Po czym, kiedy ow kolezanka przyszla do nas, ''szarancza'' falszywcow rzucila sie na nia z ''Och!! Gratulujemy! Co za WSPANIALA WIADOMOSC ! ''
Niedobrze mi sie zrobilo!
Ludzie! Jak tak mozna zyc???
I jak ja mam wierzyc ludziom? Jak sie nie bac zaufac? Jak tu normalnie zyc w takim ...gownie?
Dzis otwarlo mi oczy na swiat, na ludzi.
Po raz kolejny.
Ja jednak zastanawiam sie nad jedna sprawa.
Czy TYLKO ja tak to wszystko przezywam?
Czy sa jeszcze inni, podobni do mnie ludzie, ktorych odrzuca takie zachowanie?
Dlaczego takie przedpoludnie, jak dzis, psuje mi dzien do reszty?
Ciekawa jestem tez, czy to ma jakis zwiazek z moim alkoholizmem...
Czy to,ze jestem alkoholiczka jest powodem mojej wrazliwosci czy to ta wrazliwosc jest powodem mojego alkoholizmu?
Moja wiara w ludzi zostala dzis powaznie zachwiana :(
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz