
sobota, 18 maja 2019
Autodestrukcja
Nie rozumiem tego. Przynajmniej nie do końca.
Zauważyłam w sobie tę cechę już jakiś czas temu.
Podejrzewam , że jest to jakiś skutek uboczny alkoholizmu. A może każdy człowiek ma coś takiego w sobie? A może tylko my- uzależnieni? DDA? Popaprańcy życiowi? Nie wiem. Chętnie się dowiem.
Tę przypadłość nazwałabym okresową chęcią autodestrukcji.
Polega to na tym, że doskonale zdając sobie sprawę z tego, które moje zachowania lub wykonywane przeze mnie czynności powodują, że czuję się ze sobą źle , wracam do nich uparcie. Często świadomie.
Wiedząc , że potem będę miała kaca moralnego lub będę czuła różnego rodzaju niechęć do siebie. Powtarzam nagminnie te czynności i zachowania przez jakiś okres czasu, by potem ze zdwojoną energią wrócić do trybu życia, który NAPRAWDĘ lubię...
Przykład.
Pracuję. Wiem, że kolejny dzień będę mieć wolny.
Czuję lekką ekscytację. Planuję w myślach jak ten dzień będzie wyglądać. Oczywiście planuję spędzić go aktywnie. Doskonale wiem , że bezczynne siedzenie w fotelu i gapienie się w telefon lub w telewizor nie nastraja mnie pozytywnie.
Aktywnie, niekoniecznie oznacza ćwiczenia czy spacery.
To może być czytanie książki, gotowanie, załatwienie jakiejś zaległej sprawy, rozmowa z dawno niesłyszaną znajomą.
Generalnie chodzi o to, żeby ten dzień był pozytywnie wypełniony.
Planuję go z uśmiechem na twarzy, po czym kolejnego ranka budzę się "zmęczona życiem" i zamiast od razu wziąć się za realizowanie pozytywnego planu, bo DOSKONALE wiem , że kiedy zacznę to wypełnię go do końca i będę się czuć cudownie, siedzę kilka godzin w szlafroku , marnując cudowny wolny od pracy czas.
Wiem, czasem fajnie jest po prostu posiedzieć, ale nie wtedy, gdy robi się to jakby na przekór sobie...
To jest tak, jakbym sama siebie wystawiała na próbę. Doskonale wiedząc, że będę tego żałować, odkładam sobie wszystko, co zaplanowałam na "kiedy indziej".
Na drugi dzień wracam do pracy jeszcze bardziej zmęczona i z żalem do siebie, że nie zaczęłam
czytać tej odkładanej z powodu braku czasu, książki. Nie poszłam na zaplanowany spacer albo nie zadzwoniłam do koleżanki ...
To tylko przykład. Taki neutralny. Mam takich zachowań , których u siebie nie lubię więcej.
Żyję przez tydzień, miesiąc, poł roku;
krócej lub dłużej w sposób jaki nie lubię, by potem powiedzieć sobie DOŚĆ i z podwójną energią wrócić do swojego radosnego, aktywnego trybu życia.
Tak na zmianę.
Nie wiem czemu nie żyję i nie zachowuję się tak, jak potrafię najlepiej przez cały czas, tylko na własną prośbę funduję sobie te okresy autodestrukcji.
Ktoś ma jakiś pomysł jak od tego schematu odejść? Jak się motywować? Czym takie zachowanie jest spowodowane?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz