Ostatnich 12 miesięcy żyłam w stresie. Brak pieniędzy dawał mi popalić.
Przeprowadzka doszczętnie wypłukała nas z kasy .
Dziś okazało się, że rozmyślanie na temat wydatków mogę już sobie darować. Wszystko wraca do normy. Wreszcie.
No i nad czym ja będę teraz ubolewać? Powód do zmartwień znika więc muszę sobie znaleźć zajęcie zastępcze.
Nie wiem czy to śmieszne czy smutne, że pierwszą myślą po odzyskaniu umiarkowanej niezależności finansowej nie było " ufff ".
Raczej zaczęłam się martwić na zapas i rozmyślać czy ja czasem o czymś nie zapomniałam co jest jeszcze do opłacenia?
Przeprowadzka doszczętnie wypłukała nas z kasy .
Dziś okazało się, że rozmyślanie na temat wydatków mogę już sobie darować. Wszystko wraca do normy. Wreszcie.
No i nad czym ja będę teraz ubolewać? Powód do zmartwień znika więc muszę sobie znaleźć zajęcie zastępcze.
Nie wiem czy to śmieszne czy smutne, że pierwszą myślą po odzyskaniu umiarkowanej niezależności finansowej nie było " ufff ".
Raczej zaczęłam się martwić na zapas i rozmyślać czy ja czasem o czymś nie zapomniałam co jest jeszcze do opłacenia?
Zbyt mało czasu poświęcam sobie.
Mało czasu spędzam ze sobą.
Zbyt mało.
Mamy tego efekt. Zamartwianie się na zapas i wyszukiwanie powodów do zmartwień to jakiś mój stary, pijacki nawyk.
Wylazł teraz bo nie przebywam sama.
Nie rozwijam się. A może nawet cofnęłam się w rozwoju osobistym.
Poświęciłam się wiciu nowego gniazdka, tworzeniu domu, nowego miejsca na ziemi, a zapomniałam o swoim wnętrzu. Pobieżny rachunek sumienia przy porannej kawie to za mało.
Mało czasu spędzam ze sobą.
Zbyt mało.
Mamy tego efekt. Zamartwianie się na zapas i wyszukiwanie powodów do zmartwień to jakiś mój stary, pijacki nawyk.
Wylazł teraz bo nie przebywam sama.
Nie rozwijam się. A może nawet cofnęłam się w rozwoju osobistym.
Poświęciłam się wiciu nowego gniazdka, tworzeniu domu, nowego miejsca na ziemi, a zapomniałam o swoim wnętrzu. Pobieżny rachunek sumienia przy porannej kawie to za mało.