Leki działają z dnia na dzień co raz lepiej.
Czuję się bardzo dobrze. Marzę o tym żeby tak już zostało.
Sporo pozytywnych rzeczy się dzieje w moim życiu i na
tym postaram się skupić.
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Dzięki depresji nauczyłam się kilku rzeczy o sobie i przezwyciężam
swoje ukryte lęki. Małymi kroczkami, ciesząc się z każdego zdobytego
szczebelka drabiny do zadowolenia i spokoju.
Jakiś czas temu, kiedy już zauważyłam wyraźną poprawę swojego stanu
postanowiłam sobie, że koniec z zamykaniem się na ludzi.
Nie wiem czy jasno będę to potrafiła wytłumaczyć. Spróbuję.
Jestem osobą pogodną , uśmiechniętą ,raczej akceptowaną i mile widzianą
w towarzystwie.
Mimo pozornie otwartej natury w środku często
czuję się najbezpieczniej w swoim własnym towarzystwie lub towarzystwie
osób dobrze mi znanych.
Odkąd przestałam pić zawęziłam swój krąg znajomych do niezbędnego
minimum.
Nie wychodziłam do klubów, na imprezy, do pubów , na żadne urodzinowe
party itp. Robiłam to niezmiernie rzadko. Tylko wtedy, kiedy było to naprawdę
konieczne.
Nie potrafię jakoś jasno tego wytłumaczyć, ale mimo chęci poznawania
nowych, ciekawych ludzi często nie potrafiłam się przełamać,żeby
do kogoś zwyczajnie zagadać lub przynajmniej odpowiadać na
próby nawiązania ze mną dłuższej konwersacji.
Oczywiście jednym z głównych powodów była bariera językowa.
Nie tyle prawdziwa co sztucznie przeze mnie stworzona.
Bałam się,że mówiąc jedynie dobrym angielskim, a nie
NAJLEPSZYM, ośmieszam się.
Teraz wiem ,że to chore i niepotrzebnie ominęły mnie z tego powodu
ciekawe znajomości i nowe możliwości.
Postanowiłam to zmienić.
Odkąd pracuję w obecnym miejscu i moimi NAJBLIŻSZYMI współpracownikami
są Anglicy pomyślałam, że skoro potrafię rozmawiać z nimi, to przecież
z innymi Anglikami też mogę.
Zrobiłam sobie listę osób , z którymi wstydzę się rozmawiać w pracy
i postanowiłam po kolei do nich zagadywać,żeby przezwyciężyć swój starch
przed ...No właśnie. Sama nie wiem przed czym :)
Udało się i okazało się ,że nie taki diabeł straszny.
Dało mi to sporą satysfakcję i dodało pewności siebie.
Na tyle,że zaczęłam wychodzić z domu w towarzystwie Anglików
i czuję się z tym ZNAKOMICIE.
Przyjemne łączę z pożytecznym. Im częściej przebywam i rozmawiam
z Anglikami tym lepszy jest mój angielski.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia więc i mój apetyt na nowe znajomości
jest większy i staję się naprawdę pewną siebie, otwartą na ludzi
kobietą. Lubię to uczucie.
A propos pewności siebie przezwyciężam też inne swoje nieciekawe
przyzwyczajenia.
Już jakiś czas temu wróciłam na siłownię i ćwiczenia znów sprawiają mi
radość i dają ogromną satysfakcję.
Kiedyś , trochę dlatego,że byłam w związku, trochę dlatego,że się bałam
przypadkowych rozmów, unikałam kontaktu z innymi ludźmi na siłowni.
Szczególnie z mężczyznami.
Zakładałam więc słuchawki na uszy i czy muzyka grała czy nie udawałam
ogromnie skupioną na ćwiczeniach i na tym czego słucham, kiedy tylko
zauważałam jakieś próby kontaktu ze mną.
Teraz sama uśmiecham się do ludzi- kobiet i mężczyzn.
Ćwiczę słuchając muzyki, ale kiedy tylko widzę kogoś kto próbuje
do mnie zgadać, ściągam słuchawki dając do zrozumienia, że jestem
obecna, a nie zatracona w swoich myślach i ćwiczeniach.
Rozmawiam ze wszystkimi, o wszystkim i wszędzie.
Dobrze mi z tym.
Kolejnym drobnym, ale znaczącym sukcesem jest moje PIERWSZE
POWAŻNE WYJŚCIE NA IMPREZĘ.
Kiedy zachorowałam poczułam ogromną potrzebę zmian.
Pożegnania się z przeszłością i niemiłymi wspomnieniami.
Dlatego oddałam, sprzedałam lub wyrzuciłam 99% swoich ubrań, bielizny,książek
i biżuterii.
Poprawiłam swój styl ubierania się na bardziej kobiecy i w takim klimacie
jest teraz większość ubrań w mojej szafie.
Kiedy w pracy ,jak co roku, rozpoczęły się przygotowania i rozmowy
na temat świątecznej imprezy dla pracowników , postanowiłam sobie,że
w tym roku pójdę i będę się dobrze bawić.
Tak też się stało.
Poszłam do fryzjera, założyłam ''małą czarną'' i piękne czerwone, wysokie szpilki; zrobiłam staranny , mocniejszy niż zwykle wieczorowy makijaż i poczułam się FANTASTYCZNIE. Koledzy i koleżanki z pracy nie szczędzili mi komplementów
i pierwszy raz od lat poczułam się atrakcyjną kobietą. Przypomniałam sobie jakie
to wspaniałe uczucie :)
Bawiłam się naprawdę wyśmienicie w towarzystwie ludzi
pijących mniej lub bardziej, popijając jedynie napoje bezalkoholowe :)
Nie schodziłam z parkietu i wracając do domku byłam z siebie podwójnie
dumna: poszłam na imprezę ,bawiłam się cudownie
NIE NAPIŁAM SIĘ
I NIE MIAŁAM Z TYM PROBLEMU :)
Jestem z siebie dumna i czerpię radość z tych drobnych, ale ogromnych sukcesów :)