sobota, 29 czerwca 2013

Życie jest takie ulotne...


We wtorek odszedł mój kuzyn. Miał 38 lat. Spędziliśmy razem dzieciństwo.
Nie tak dawno, po dłuższej przerwie odezwał się do mnie.
A teraz Go nie ma.

Takiej wiadomości z Polski się nie spodziewałam.
Po raz kolejny okazuje się,że życie to tylko chwila.
Nie ma potrzeby przywiązywać się do czegokolwiek na tej Ziemi.
Uczucia, miłość , nasi bliscy, to jest to, czemu warto się poświęcić.
Żadne pieniądze, materialne dobra nie są ważne.
Tylko więź z ludźmi.
To jedno warto pielęgnować.

JEMU jest już dobrze. 
Żal mi Jego Rodziców, Siostry, Żony i Synów...

Och życie... 
W biegu zapominamy o tym, co jest naprawdę ważne.
Dopiero takie tragedie uświadamiają nam prawdę.
Przystajemy na chwilę, zdajemy sobie sprawę,że 
życie jest bardzo kruche...I wracamy do swoich spraw.
Obowiązki, opłaty, zakupy, jakieś śmieszne problemy...

Szkoda,że tak trudno jest pamiętać o sensie istnienia 
w tym młynie życia. 


poniedziałek, 24 czerwca 2013

Zmiany...


  
Zmiany, jak się okazało, czasem dokonują się poza naszą wiedzą i czasem
nie mamy na nie wpływu.

Jednego dnia postanowiliśmy z moim ukochanym S.,że zamieszkamy osobno.
Niedaleko siebie najlepiej, ale osobno.
Nie była to decyzja podjęta pod wpływem emocji czy chwili.
Powodem nie była również żadna kłótnia czy inne nieporozumienia.
Po prostu... KASA rządzi światem.

Tak też zrobiliśmy.
Wkrótce potem, spadła na mnie cała lawina zmian.
Okazało się,że moja znajoma potrzebuje pomocy i na krótko zamieszka ze mną.
A  zaraz po Niej, moja Siostrzenica znalazła się w nieciekawym położeniu
więc i Jej zaoferowałam swoją pomoc i miejsce w moim domu.
W ten sposób w przeciągu tygodnia zamieszkałam bez kochanego S., ale za to
z ukochaną siostrzenicą, a za moment dołączy znajoma...

Nie wiem czy alkoholizm jest tego powodem, ale ja bardzo przeżywam
wszelkie rewolucje życiowe.
Wszystko działo się tak szybko!
Zbyt szybko.

Z jednej strony bardzo się cieszyłam,że mogę pomóc i,że dziewczyny
zamieszkają ze mną.
A z drugiej był żal. Chyba nadal jest...
Kochałam nasze życie z S. pod jednym dachem.
Ten spokój i radosny nastrój.
Tęsknię za tym.

Mam Go na wyciągnięcie ręki, mieszka blisko.
Kontaktujemy się codziennie , a prawie codziennie się widujemy.
Jednak ciągle dręczy mnie poczucie straty czasu.
NASZEGO CZASU.

Staram się jakoś panować nad smutkiem.
Wczoraj jednak już nie dałam rady i po spotkaniu z S., kiedy
wróciłam do domu zwyczajnie się popłakałam.
Nie potrafiłam powstrzymać łez!
Chyba cały żal ze mnie wypłynął.

Dziś czuję się już lepiej.
Jestem pozytywnie nastawiona do tego co się u mnie 
teraz dzieje.

Ciągle mam wrażenie,że ''coś'' kieruje naszym życiem...
O wyprowadzce S. myśleliśmy już wcześniej, ale dopiero teraz 
postanowiliśmy konkretnie,że tak będzie lepiej.
Wkrótce okazało się ,że dwie osoby liczą na mnie i na kąt w moim domu.
Gdyby S. mieszkał z nami, nie byłoby to już takie proste.
Pewnie i tak byśmy pomogli, ale byłoby nam bardzo ciasno.
A tak? Jest miejsce dla wszystkich. Bez tłoku.

Jeszcze 3 tygodnie temu nie pomyślałabym,że tak to się potoczy...

No nic. Trzeba sobie poukładać ''nowe'' życie wg nowych zasad
i z nowym rytmem dnia.