wtorek, 11 grudnia 2012

MIEDZY STARYM A NOWYM



              Zostalam wychowana w rodzinie katolickiej.
Nie bardzo praktykujacej i nie bardzo wierzacej. Jednak katolickiej.
Pewnie wiekszosc rodzin polskich zyje wg podobnego schematu: narodziny
dziecka oznaczaja,ze trzeba je ochrzcic, pozniej komunia, moze bierzmowanie.
 Po drodze zalicza sie msze w niedziele,swieta  i przy okazji jakiegos slubu czy pogrzebu;
 raz w roku (o ile raz) spowiedz,odbebnienie pokuty i to by bylo na tyle.
Z reguly rodzice wyganiaja starsze dzieci w niedziele do kosciola a sami zostaja w domu.
Tak tez mniej wiecej wygladalo to u mnie.

Teraz, mieszkajac w Anglii i majac kontakt z ludzmi wszelkich mozliwych
 kultur i religii zostalam ''zwolniona'' z tych wszystkich pseudo
 katolickich zwyczajow.
Poza tym, szukajac swojej wiary, znalazlam sie w punkcie, w ktorym
 katolicyzm jest dla mnie lekko smieszny, sztuczny i nieprawdziwy...
Oczywiscie  szanuje ludzi wierzacych inaczej niz ja. Kazdy ma przeciez
swoja droge do spelnienia i szczescia.

Pisze o tym poniewaz od jakiegos czasu zastanawiam sie, w ktorym kierunku
 powinnam prowadzic swoje dzieci...
Starszy syn jest juz ,brzydko mowiac: zaprogramowany na  KATOLIKA.
Wiekszosc dotychczasowego zycia spedzil w Polsce.
Mlodszy spedzil juz 2 lata z 9-ciu przezytych, w Anglii. Chlonie tutejsze
zwyczaje i kulture.
Starszy powinien przygotowywac sie obecnie do bierzmowania, mlodszy
do komunii...Nie robia tego.
Starszego nie zmuszam, a mlodszy...No coz. Poki co ,robi to co ja zarzadze, a co ja zarzadzilam??? NIC.
Sama nie wiem czy w ogole posylac go do tej komunii...
JA czuje, ze nie powinnam wychowywac synow w wierze katolickiej.
Nie byloby to prawdziwe i szczere z mojej strony.
Przeciez sama nie wierze w to , co glosi kosciol.
A z drugiej strony, jestesmy Polakami. Gdyby w przyszlosci synowie chcieli
ozenic sie z rodaczkami, pewnie bedzie to slub koscielny...
A bez podstawowych sakramentow, nie bedzie to mozliwe.
A juz z pewnoscia utrudni  im  to zycie.

Nasz dom od wczoraj jest przygotowany do swiat.
Lampki, choinka, mikolaje...
Robie to dla synow.
Ale mam spore watpliwosci czy dobrze robie...
Czy to w porzadku?
Obrzedy -tak, a wiara- nie?
Hm...Nie jest latwo zyc w zgodzie ze swoimi nowymi pogladami,  a jednoczesnie
decydowac o tym, co jest najlepsze dla dzieci.

 INTUICJA podpowiada mi, ze najlepiej byc szczerym i prawdziwym
 w kazdym aspekcie zycia.
Dzieci, starsze czy mlodsze, doskonale wyczuwaja kazdy falsz w naszym
zachowaniu.
Tak wiec w tym roku bedzie kolacja wigilijna, ale juz bez tradycyjnej modlitwy.
Podziekujemy za to, ze mozemy ten czas spedzic RAZEM,ze mamy co jesc, ze
mamy dach nad glowa.
Jednak nie beda to podziekowania skierowane do BOGA, jakiemu dziekowalam
wczesniej.
Tym sposobem bede w zgodzie ze soba,a i dzieci beda miec kiedys mile (jak sadze)
wspomnienia.
To bedzie taki ''zloty srodek''.
 Miedzy starym a nowym.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz